Rozdział 5 (część 4/?)

Część niekoniecznie dynamiczna, ale przynajmniej możecie się dowiedzieć czegoś nowego na temat postaci. Czasem przydają się takie zwolnienia akcji, żeby nie stracić tchu. Tak tylko z góry mówię. Niemniej jednak zapraszam do lektury!
*****************************
Antonina
Niedługo potem zadzwonił dzwonek. Nie był on słyszalny wcale tak wyraźnie, jak w każdej szkole, w której przyszło mi się uczyć, co nasunęło mi na myśl od razu to, że być może było ich tu zwyczajnie mniej. Wyglądało to na prowizorycznie stworzone warunki do nauki i prawdopodobnie tak właśnie było. Mimowolnie odetchnęłam, mogąc się w końcu uwolnić z ławki i uciec od czujnego spojrzenia naszej wychowawczyni.
- Wróćcie tu po przerwie - oznajmiła. Od przesłuchania odnośnie dziwnego zdarzenia związanego z tak zwaną Dorotą, wszyscy milczeliśmy. Niektórzy byli zamyśleni, inni wstrząśnięci. Wyraz twarzy każdego z nas przypominał o zagrożeniu, które stało się dla nas całkowicie jasne. Nie byliśmy tu bezpieczni.
Mijając próg klasy, wylewając się z całą resztą do hałaśliwego korytarza, zwróciłam swój wzrok ku rudemu chłopakowi, który jak sam twierdził, jeszcze nie tak dawno uratował tej kobiecie życie. Jego mina była zagadkowa. Trochę roztargniona, trochę skupiona. Sama nie umiałam tego nazwać. Miałam zagadać? W mojej głowie kłębiło się tyle pytań, jednak nie potrafiłam żadnego ubrać w słowa. Chłopak jakby czując na sobie moje spojrzenie, odwrócił się. Uśmiechnął się na mój widok, odsłaniając lśniący aparat na zębach.
- Cześć, jestem Antoni. Możesz mówić Antek, Antonio, Artu... Sam nie wiem dlaczego, ale brzmi fajnie.
- Alvara - mruknęłam niechętnie.
- Tosia - dorzuciła melodyjnym głosem Janka. Rzuciłam jej mordercze spojrzenie, w myślach wyliczając wszystkie możliwe okazje, kiedy mogłabym się jej odpłacić za tę uwagę, lecz szybko zniknęła wśród ludzi. Czy tam warmagów.
- Tosia? To skrót od Antonina? - wytrzeszczył oczy. Wyglądał na podekscytowanego. - Chyba twoim naturalnym kolorem włosów też był rudy, co nie? To musi być przeznaczenie!
Podniosłam rękę, więc zamilkł.
- Słuchaj, koleś. Chcę tylko wiedzieć wszystko, co wiesz o tej Dorocie.
Cały czas jego oczy lśniły, lecz dopiero po chwili zauważyłam, że jego szczęście spowodowane naszym podobieństwem było wywołane prawdopodobnie próbą uspokojenia się. Wodził niezręcznie wzrokiem w różnych miejscach i wciąż bawił się palcami. Niekiedy wykręcał je pod dziwnymi kątami.
- Więc tak, szukałem taty, gdy zwróciłem na nią uwagę, bo leżała w krzakach. I tak jakoś wyszło, że pobiegłem na pogotowie, ale nie wyglądała z tego powodu na zadowoloną. Trochę, jakby nie chciała być ratowana. Rzucała się, próbowała atakować... Później jej noga się dziwnie zrastała - Chwilę się zawahał, po czym dodał jeszcze: - Sądzę, że może nie być człowiekiem.
- Warmag?
Pokręcił głową.
- Coś jeszcze innego. Tak mi się wydaje. Jeszcze nie wiem co, ale coś na pewno.
Skrzyżowałam ręce na piersi, wbijając w niego chłodne spojrzenie.
- Masz jakąś teorię?
- Nie, ale powiem, jak będę miał - oznajmił, w końcu patrząc w moje oczy. Uniosłam mimowolnie kąciki ust.
- Great - powiedziałam. Chciałam zapytać jeszcze o tak wiele szczegółów, ale właśnie zadzwonił dzwonek. Coś dziwnie krótkie te przerwy.
Nim uczniowie naszej klasy wlali się do sali, minęło kilka minut. Zajęłam wybrane przez siebie wcześniej miejsce. Kiedy tylko do środka weszła Janka, nie obyło się bez spiorunowania jej spojrzeniem. Uśmiechnęła się tylko, starając mi się zrobić na złość (co jej wyszło bezbłędnie) i przysiadła nieopodal Gabrysi. Ona również wyglądała na zamyśloną. Wpatrywała się z uwagą w widok za oknem.
Przez kolejne kilka minut byliśmy sami. Nauczyciel nie przychodził. Było cholernie cicho. Wszyscy jakby bali się wymienić ze sobą choćby słowo. Gdy odwróciłam się do nich na krześle, wydało z siebie ciche skrzypnięcie, które zaburzyło ten złudny spokój. Nagle usłyszeliśmy, że ktoś gwałtownie wchodzi do środka.
- Witam, przepraszam za spóźnienie! - rzucił na powitanie średniego wzrostu mężczyzna w rozwianych, bardzo długich włosach. Były one zaczesane do tyłu w taki sposób, że skojarzył mi się on z elfem. Oszacowałam jego wiek na około czterdzieści lat. Miał cerę zdającą się być jeszcze jaśniejszą, wręcz lśniącą w kontraście z kruczoczarnymi włosami. Zaraz za nim do sali przywędrowała dosłownie dziewczynka w falowanych blond włosach. Najbardziej przyciągającym wzrok elementem w jej nikłej postaci była zdobiona, pudroworóżowa sukienka z rozkloszowaną spódnicą. Uśmiechała się szeroko, lecz nie patrzyła na nas.
- Jeżeli ktokolwiek zdołał zapamiętać, jestem Kamil Wieczorek i będę was uczyć magii.
Zdawał się nie zwracać uwagi na to, że znacznie młodsza od nas uczennica zasiadła właśnie w ostatniej wolnej ławce, tuż przed biurkiem nauczyciela. Nie było jej na pierwszej lekcji. Była jakaś uprzywilejowana? Może to jego córka?
- Wieczorek? Tak jak dyrektorka? - zapytała Stella, czy może raczej Barbara. Posłałam jej zdegustowane spojrzenie. Jak ja nienawidziłam tej suki. Sława już jej do końca wyżarła mózg. W ławce też siedziała tak, jak by to powiedziała nasza poprzednia wychowawczyni, jakby przyszła do baru.
- Pobraliśmy się miesiąc temu - Uśmiechnął się przyjacielsko. Wypuściłam z sykiem powietrze z płuc. Wyglądał na zdecydowanie bardziej ludzkiego, niż nasza dyrektorka. - Jeśli chcecie, możemy w takim razie opowiedzieć co nieco o sobie. Lepiej się zapoznamy...
Kurwa. Kurwa, kurwa, kurwa. Nienawidziłam takich akcji. Zerknęłam na pozostałych. Jedni wyglądali na nieporuszonych, inni iście przerażonych.
- To jak? - zapytał pan Kamil. Jego głos wskazywał na wyjątkową pogodność ducha. Nie widząc sprzeciwu, nakazał wstać nowo przybyłej dziewczynce. Wstała z ławki i odwróciła się do nas przodem. Znajdowała się dość blisko, bym mogła się jej przyjrzeć. Miała mały, dziecięcy jeszcze nosek, kształtne usta i idealnie równe brwi. Najdziwniejsze jednak były jej oczy. Miały nienaturalny kolor. Jadowita zieleń. Poczułam lekki niepokój.
- Jestem Joanna, ale możecie mi mówić Joasia. Lubię kolor różowy, kotki, słodycze... Jestem chyba z was najmłodsza - dodała po chwili namysłu - i mam trzynaście lat.
Coś we mnie pękło. Trzynaście lat i zamiłowanie do koloru różowego? Zachowanie góra jedenastoletniego dziecka? Ja w jej wieku już zaczęłam się interesować mangą i anime, ubierać się na czarno, a moje rówieśniczki już usiłowały zrobić z siebie dorosłe. Była zacofana w rozwoju?
- Masz jakieś zainteresowania, pasje? - dopytał nauczyciel. Czy takie pytania mógłby zadawać rodzic? W jego głosie wcale nie pobrzmiewała nuta rodzica dumnego z dokonań dziecka, której tak bardzo zazdrościłam innym rodzinom. Nie mogli być w takim razie spokrewnieni. On naprawdę jej nie znał.
- Język angielski. Bardzo go lubię - powiedziała, tym razem już się zwracając do pana Kamila. Zabrzmiała przy tym dziwnie poważnie. Wcześniej jej głos kojarzył mi się z gumową piłeczką odbijającą się od schodów. Tym razem jednak przeszły mnie ciarki.
- Rozumiem. Kto następny? - zapytał z nieodłącznym uśmiechem nauczyciel magii. Zaczynał mnie tym powoli drażnić.
Z krzesła zerwała się nasza gwiazdeczka.
- Barbara Wilkanowska, znana również pod pseudonimem Stella Fire. Gwiazda muzyki rockowej od roku dwa tysiące siódmego, na koncie wydane kilka platynowych płyt, trasy koncertowe na niemalże całym globie, roczne dochody sięgające milionów...
- Musisz być bardzo zdolna - przerwał jej pan Kamil, kiwając głową z uznaniem. Zrobiło mi się niedobrze, gdy zobaczyłam butną minę Barbary. - Kto następny?
- Może ja... - powiedziała Janka, powoli podnosząc się z krzesła. - Lubię muzykę pop, szczególnie utwory Stelli Fire czy Justina Biebera.
- Tfu! - skomentowała cicho Barbara. Zmierzyłam ją spojrzeniem. To, że go nie lubiłam, nie znaczyło wcale, że muszę o tym wszystkich informować, zupełnie jak ona.
- Poza tym... Lubię filmy i seriale - dodała już nieco ciszej.
- Mhm - potaknął pan Kamil - Może teraz ktoś z chłopaków?
- Antek - zaczął wcześniej poznany przeze mnie rudy. Wstał tak gwałtownie, że o mało nie wywrócił krzesła - mam osiemnaście lat, interesuję się motoryzacją. I pięknymi kobietami, oczywiście.
Pan Kamil zaśmiał się cicho.
- Ciekawie, widzę - skomentował.
- I to jeszcze jak! - Tu odwrócił się do drugiego rudego, który widocznie celowo odwrócił głowę - A to mój brat, Emil.
- Prosiłem cię o przedstawienie mnie? - syknął, rzucając mu ostrzegające spojrzenie z dołu.
- Może opowiesz coś o sobie?
Zawahał się, po czym zaczął mówić:
- Chciałbym zostać weterynarzem. Zdałem maturę, teraz staram się o dostanie się na studia. Prawdopodobnie zostanę przyjęty, lecz pojawienie się tutaj nieco mi pokrzyżowało plany. Poza tym lubię podróżować.
Pan Kamil ponownie pokiwał głową z uznaniem. Emil mówił dużo spokojniej i powolniej niż Artu. Ważył słowa. Nie wyglądał na tak porywczego i gwałtownego jak jego brat, prawdopodobnie bliźniak.
- Kto następny?
Mruknęłam coś z niezadowoleniem i wstałam.
- Alvara, lat szesnaście. Lubię seriale i komiksy. Interesuje mnie ogólnie pojętna popkultura - mówiłam ze znudzeniem. Na końcu swojej przemowy ciężko usiadłam na krześle. Przynajmniej mam tu już za sobą - pomyślałam.
- Jestem Krzysztof, pracuję w supermarkecie. Hoduję warzywa i owoce. Kwiaty też.
Odwróciłam się do tyłu, by mu się uważniej przyjrzeć. Właściwie to nie miał w sobie nic szczególnie interesującego. Wysoki, lecz przygarbiony, zniszczonych blond włosach. Wyglądał tak, jakby się nie czesał i zarwał kilka ostatnich nocy. Skojarzył mi się z ćpunem. Może nim był?
Wzrok nauczyciela zatrzymał się w końcu na wysokim chłopaku o ciemnych włosach i jasnych, magnetycznych wręcz oczach, który siedział w ławce pod ścianą. Ten czując na sobie jego spojrzenie, powstał, tak jak pozostali.
- Grzegorz Królewski, student medycyny trzeciego roku na oddziale chirurgicznym. Mam dziewiętnaście lat.
Niektórym wyrwało się ciche "och".
- Liczne osiągnięcia naukowe na szczeblu ogólnopolskim i międzynarodowym. Poza tym interesuję się literaturą i zdrowym trybem życia.
Sama też poczułam się bezwartościowa. Mówił to z taką nonszalancją, że byłam pewna, że to było dla niego nic i ma jeszcze wiele innych zajęć, którymi skromnie nie chciał się chwalić. Nawet gdy usiadł, wszyscy wbijali w niego spojrzenie.
- A ja jestem Ania... Kuzynka Grzegorza... - odezwała się moja współlokatorka. Nawet nie zwróciłam uwagi, kiedy wstała. - Też lubię oglądać seriale.
I usiadła. Następnie odezwał się skośnooki chłopak, na którego dotychczas nie zwracałam większej uwagi.
- I'm Yan Majikku and I'm from Japan. In free time like made a music and dance. Also, I really like comics.
Pan Kamil z zadowoleniem i zadumaniem patrzył na nas, aż w końcu nie znieruchomiał, patrząc na ostatnią z osób, która dotychczas tylko milcząco siedziała na swoim miejscu.
- A ty? Opowiesz coś o sobie?
Powoli podniosła się z krzesła. Było widać, że robi to z nieskrywaną niechęcią. Niczym nie przypominała tej wesołej osoby poznanej jeszcze w pokoju.
- Gabriela Kowalska. Jestem... - urwała, nie mogąc zebrać słów - Interesuję się... Lubię... - Cały czas zaczynała i nie kończyła. Było to o tyle dziwne, że w życiu bym nie posądziła takiego człowieka jak ona jako lękliwego. - Lubię sport. Bieganie, pływanie, taniec... wszystko. I... lubię... jazdę na rowerze lubię. Nie, na rolkach. Tak, rolkach - Mówiła, powoli gubiąc się we własnych słowach. Była ode mnie znacznie starsza, a jednak... Miała taką minę, jakby miała się zaraz rozpłakać. Nim nauczyciel cokolwiek powiedział, ciężko usiadła na krześle i ukryła twarz w dłoniach. - Przepraszam.
Pan Kamil nie odpowiedział nic. Grzegorz patrząc na Gabi wyglądał na zadumanego.
- Zostało nam jeszcze pół lekcji... Nie chcę was zanudzać zasadami panującymi w szkole, bo albo powiedzą wam o tym inni, albo zwyczajnie o tym wiecie, dlatego też postaram się wam przez ten czas opowiedzieć nieco o podstawach magii, które zdołaliśmy poznać przez ten czas.

Komentarze