Rozdział 1 (cz.1/3)
Ulicę ogłuszył donośny odgłos
pisku opon, który wydał skromny, ale dość hałaśliwy obiekt. Autobus z już
odchodzącą zieloną farbą z mocnym szarpnięciem zatrzymał się na przystanku znajdującym się na prawdziwym odludziu. Kierowca
najwyraźniej zapomniał o zasadach, których powinien się trzymać jako pracownik
komunikacji miejskiej lub po prostu pojazd, który mu przydzielono potrzebuje naprawy hamulców. Jedna z
podróżniczek o imieniu Janina, która zdecydowała się skorzystać z tego autobusu,
by dotrzeć na czas we wskazane miejsce, przyrzekła sobie, że nigdy więcej już
tego nie zrobi, ponieważ przy tym oto gwałtownym hamowaniu o mało co nie rozbiła sobie głowy o siedzenie będące przed nią. Mozolnie podniosła się z sfatygowanego
fotela, a następnie wzięła do ręki swoje bagaże i chwiejnym krokiem próbując powstrzymać odruch wymiotny wymaszerowała z pojazdu rzucając wściekłe spojrzenia ludziom, którzy nie raczyli jej pomóc.
Gdy odeszła zaledwie
dwa kroki od autobusu, ten automatycznie rycząc wściekle starym silnikiem
pognał w dal. Janka westchnęła z ulgą, że już nie musi więcej znosić tej tortury
siedzenia w dusznym i śmierdzącym potem pojeździe, w którym co chwilę ktoś
pokaszluje lub kicha. Wzięła głęboki oddech rozkoszując się świeżym powietrzem,
wolnym od aromatów z którymi miała do czynienia jeszcze przed chwilą. Stała na
skraju ciemnego lasu. Nigdzie nie widziała ani jednej żywej duszy. Przez środek
lasu rozciągała się wąska, dziurawa ulica, przez którą jeszcze przed chwilą
miała „przyjemność” przejechać, a po jej bokach w rowie płynął wąski strumyczek
wody, który służył po prostu za odpływ na czas deszczów, by jezdnia nie była
zalana. Prócz tego znajdował się tam też prosty i bardzo zniszczony ceglany
przystanek autobusowy, z dachem, który wyglądał, jakby zaraz miał się
przewrócić. Janka nie chcąc ryzykować, po prostu usiadła na jednej ze swoich
walizek i czekała na wybawienie, a mianowicie na jakiś samochód, którego
kierowca byłby tak łaskawy i ją przewiózł na teren zabudowany.
Minęło już dziesięć
minut. Blondynka słyszała tylko i wyłącznie szum koron drzew.
- Dobrze, że chociaż to słyszę, inaczej już dawno bym oszalała... - szepnęła
sama do siebie już powoli tracąc nadzieję na to, że ktokolwiek raczy się
pojawić i coraz bardziej wierząc w to, że zostanie na tym pustkowiu już na
zawsze lub będzie zmuszona zamieszkać w lesie, wśród drzew i wilków. Przeszły
ją dreszcze. Nie lubiła wilków, chociaż tak wiele osób już jej wmawiało, że one są niegroźne. Niech mówią co chcą, ona i tak wie swoje.
~Rozdział ukończony w 10%~
Znam ten ból autobusów... ;/
OdpowiedzUsuńJest kilka błędów (jak na moje oko xD )
OdpowiedzUsuńBrakuje kilku przecinków i czasami niepotrzebnie przedłużasz zdania. Na przykład to, mogłabyś rozdzielić na dwa: "Stała na skraju ciemnego lasu, nigdzie nie widziała ani jednej żywej duszy."
- "Minęło już dziesięć minut, a znikąd pomocy." - Zdanie w pewnym sensie - nie ma sensu xD
- "Dobrze, że chociaż to słyszę, inaczej już dawno oszalałabym" - nie oszalałabym tylko bym oszalała.
- "Kierowca najwyraźniej zapomniał o zasadach, których powinien się trzymać jako pracownik komunikacji miejskiej lub po prostu potrzebuje naprawy hamulców." - Kierowca potrzebuje naprawy hamulców?! Coś mi tu nie pasuje...
- Co chwilę, a nie co chwila ;p
- "Nie lubi wilków" - chyba powinien być czas przeszły
- chociaż tak wiele osób już jej wmawiało, że one są niegroźne. - Tak wydaje mi się, że będzie lepiej :D
Ogólnie op. bardzo mi się podoba. Z pewnością nie napisałabym lepiej xD Tak szczerze to w ogóle bym czegoś takiego nie napisała... Heh. Masz talent. Pamiętaj tylko tyle, żeby nie przeciągać zadań na siłę. Wydaje mi się, że czwarte zdanie jest trochę przekombinowane, no ale ja nie jetem jakimś super ekspertem, więc może się mylę xD Dobra, bo się rozpisałam ;p
Blue
Ten tekst był pisany 18 grudnia. Teraz, szególnie po obozie, z którego niedawno wróciłam, mój styl znacznie się poprawił i widzę te błędy. A tak poza tym to dzięki, zaraz poprawię. ;)
Usuń