Rozdział 1 (cz.2/3)

                Głucha cisza coraz bardziej przygnębiała Jankę. Odchyliła głowę w stronę promieni słońca, które przedzierały się przez zielone liście. Zamknęła oczy i po prostu siedziała rozkoszując się gorącem tego zbliżającego się już lata. Mieli czerwiec, rok szkolny niedługo dobiegnie końca, a ona jako uczennica pierwszej klasy liceum niecierpliwie wyczekiwała na nadejście upragnionych wakacji. Westchnęła cicho i uchyliła niby to od niechcenia oczy.

                - Cześć. - powiedział chłopak siedzący po drugiej stronie jezdni uśmiechając się przyjaźnie. Pierwsze co przyszło Jance na myśl o nim to tylko jeden wyraz: przystojny. Nie dziwiła się temu, że tak nagle znikąd się pojawił, bo skupiła się jedynie na jego wyglądzie. Już po chwili skarciła się za to w duchu, tłumacząc sobie, że przecież go nie zna, a już ma o nim jakieś zdanie. Mimo wszystko stwierdziła, że jest za młoda na miłość i nie jest jakoś szczególnie nim zainteresowana.
                - Eee... Hej. - odparła nieśmiało.
                - Jak się nazywasz?
                - Janka, a ty?
                - To zabawne, że podajesz nieznajomemu swoje imię. - roześmiał się chłopak podnosząc się z trawnika i podchodząc bliżej dziewczyny.
                - Och. - mruknęła zawstydzona nastolatka próbując się na niego nie gapić. Nigdy nie miała do czynienia z takim okazem urody, bo tam, gdzie mieszkała nie łatwo było znaleźć kogoś takiego. Jakiś czas temu sama stwierdziła, że pora na zmiany: przeprowadzała się z śmierdzącej wsi do dużego miasta. Ponoć tak naprawdę pochodziła z jakiegoś nieznanego jej miasta, lecz nie wiedziała do końca jakiego, mimo tego, że coś jej w głowie kiedyś już świtało. Czuła się lepiej w otoczeniu sklepów i bloków, niż krów i łajna.
                - Ja jestem Grzegorz. - popatrzył na "siedzenie" blondynki. - Po co ci te walizki? Do wakacji jeszcze trochę, by wyjeżdżać.
                - Em... Przeprowadzam się.
                - Do Kowlina?
                - Tak, dokładnie. - pokiwała szybko głową tak, że aż jej długa blond kitka podskakiwała radośnie, niczym rozbrykany źrebak machający swym ogonkiem.
                - A więc gdzież mam najjaśniejszą panią zaprowadzić? - Grzegorz ukłonił się nisko udając jej wiernego służącego gotowego do rozkazów. Janka zachichotała rumieniąc się odrobinę. Wyglądało na to, że chłopak był tak samo przystojny, jak i zabawny i inteligentny.
                - Dziękuję panu, na Piaskową 16. - dygnęła niczym wielka panna, mimo tego, że nie miała na sobie sukni, tylko zwykłe, lekko starte jeansy. Grzegorz sięgnął po jej walizki i bez trudu podniósł je kilka centymetrów nad ziemię, jakby ważyły nie więcej, niż 3 kilogramy. Widząc to Janka pierwsze co zrobiła, to zaczęła się uważnie wpatrywać w jego idealnie zbudowane mięśnie. Aż serce fiknęło jej koziołka z podniecenia. Tam, skąd pochodziła, nie było tak dobrze wychowanych mężczyzn. Wszystko tutaj wydało się jej dziwne.
                - Idziemy? - zapytał z uśmiechem. Janka tym razem zapatrzyła się w jego piękne i niesamowite oczy. Pierwszy raz widziała taki kolor tęczówek. Odcień błękitu, jakim były ubarwione, zlewał się z bezchmurnym, letnim niebem. Czyżby były to soczewki? To aż po prostu niemożliwe, by mieć naturalnie taki kolor oczu.
                - Janka, żyjesz tam? - zapytał nagle.
                - Eee... Tak. - odparła, gdy ocknęła się z zabójczego transu spowodowanego przez zbyt dużą ilość urody na raz. Wedle słowa Grzegorza już za chwilę podążali wzdłuż pobocza ulicy, mijając kolejne drzewa. Z czasem w końcu wyszli z (zdaniem Janki) niekończącego się lasu, by wkroczyć w miasto. Nie było ono wielkości stolicy czy jakiejś większej miejscowości. Było to po prostu niezbyt rozsławione skromne miasteczko, które powoli się rozwijało. Janka w milczeniu szła u boku nowego znajomego, nie mogąc znaleźć żadnego sensownego tematu do rozmów. Po upływie około 20 minut, idąc przez jedno z niezbyt okazałych osiedl, w końcu jednak nie wytrzymała dręczącego ją pytania już od kilku dobrych minut.
                - Skąd się tam wziąłeś? Nikogo nie widziałam na tym pustkowiu.
                - Hmm... Magia. - uśmiechnął się zagadkowo.
                - Ja się pytam na serio. Skąd... - zaczęła na nowo, lecz on raptownie przerwał jej słowami:
                - Jesteśmy na ulicy Piaskowej. Mówisz, że szukasz 16-tki... 12, 14... - mówił pod nosem wpatrując się w kolejne numery domów. - ...16. To chyba ten blok.
                Popatrzył w górę. Blok ten liczył sobie pięć pięter. Z tego co udało mi się dowiedzieć, dla mnie było przeznaczone to na 3 piętrze.
                - Pomóc ci to wnieść? - zapytał. Pokręciłam przecząco głową.
                - Poradzę sobie.
                - Skoro tak mówisz... W takim razie bierz już swoje tobołki. Jakbyś mnie szukała, to mieszkam na Sosnowej 40. To hej!
                Ledwie co to powiedział, to już go nie było. Janka odparła niby to sama do siebie:
                - Pa...
~Rozdział ukończony w 30%~

Komentarze

  1. Czekam na NASTĘPNY ROZDZIAŁ. Hyyymm... ciekawe czy Jade będzie go częściej widziec ;o;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jutro wrócę z obozu i od wtedy będę siedzieć nad tym blogiem aż do utraty sił. Dodatkowo po dłuższym namyśle doszłam do wniosku, że mam pomysł na lepsze rozpoczęcie całości, więc nie pozostaje mi nic innego, jak pisać to od nowa. EWENTUALNIE zostanie to samo, lecz w innej, dość podobnej (aczkolwiek ulepszonej) formie. ;)

      Usuń
  2. Nie jestem pewna, czy pisać o elementach, które zdają się być błędne, bo podejrzewam, że jest już lepiej.

    Grzegorz niestety kojarzy mi się z takim typowym ładnym chłopcem, lubiącym poznawać młode panie. Oby nie skończyło się to nieciekawie dla Janki x)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz